Nie łatwo powiedzieć co to jest powołanie, a jeszcze trudniej o tym pisać. Wydaje mi się, że prawdziwa definicja powołania pozostaje ukryta pomiędzy Bogiem, a tym kogo powołuje. Z pewnością każdy inaczej odczuwa to wezwanie i odpowiada na nie na różne sposoby. Jak świat wielki tak wiele powołań jest na świecie. W życiu chrześcijanina są trzy podstawowe sposoby realizacji swojego powołania. Powołanie do kapłaństwa lub życia zakonnego jest jednym ze sposobów odpowiedzi na Boże wezwanie. Kolejnym jest powołanie do życia małżeńskiego i założenia rodziny. Jeszcze innym sposobem jest życie samotne. Żaden z tych sposobów nie jest lepszy czy gorszy. Jednak prawdą jest to, że powołanie to ogromny Boży dar.
Ja ze swojej strony mogę pisać o powołaniu do życia zakonnego, którym obdarzył mnie Bóg. Nie mogę do końca stwierdzić, kiedy pierwszy raz zadałem sobie pytanie, czy mógłbym wstąpić do zakonu? Wydaje się, że pierwsze takie myśli pojawiły się pod koniec szkoły podstawowej. Wtedy wydawało mi się to śmieszne i bardzo szybko odrzuciłem od siebie te myśli. Pod koniec szkoły średniej znowu powróciło to pytanie. W tym momencie ciężej było je od siebie odsunąć. Jednak ono powracało. Myślałem, że jeśli pójdę na studia to będę miał 5 lat, aby to wszystko przemyśleć. Tłumaczyłem sobie, że to nie dla mnie, że ja się nie nadaję. Jednak mój opór nie trwał długo i wreszcie zdecydowałem się wstąpić do zakonu. Potwierdzeniem mojej decyzji była obecność Ojca Prowincjała w mojej parafii w momencie, kiedy ja zdecydowałem się zmienić moje życie. Może być wiele czynników, które pomogą nam w podjęciu decyzji. W wielu wypadkach jest to przykład życia zakonnego, który dostrzega się w pracy innych zakonników. Myślę, że w moim przypadku jednym z czynników wpływających na to, że zdecydowałem się poświęcić Bogu był przykład życia zakonnego naszych Ojców i Braci, który mogłem obserwować od najmłodszych lat, a także na licznych wyjazdach wakacyjnych. Właśnie tak wyglądał głos Boga powołujący mnie do podjęcia tej decyzji.
Powołanie nie jest czymś niezmiennym. Nieustannie ulega przeobrażeniu i zmienia się jego intensywność. Na początku może to być zauroczenie, które czasem przemieni się w pewność, że to jest właściwa droga. Niemniej nawet kiedy, ktoś już wybrał i jest pewny, że to właściwy wybór, trzeba cały czas swoje powołanie umacniać. Mimo, że się wybrało raz trzeba wybierać nieustannie każdego dnia.
Wracając do mojego powołania i tego co spowodowało, że wybrałem te, a nie inne zgromadzenie odpowiedź jest prosta. Od urodzenia znałem Zgromadzenie Najświętszych Serc i wielu zakonników. Kiedy, więc przyszedł czas wyboru nie myślałem o żadnym innym zakonie jak tylko o Sercanach. Jeszcze jako młody chłopak czytałem książkę, o Ojcu Damianie i Założycielach Zgromadzenia. Wybór akurat Sercanów był, wiec decyzją przemyślaną i popartą wiedzą. W miarę formacji poznawałem coraz bardziej charyzmat, historię i duchowość Zgromadzenia i wszystko zacząłem przyjmować jako nowe elementy mojego życia. Wielkim doświadczeniem i jednocześnie umocnieniem mojego powołania do Zgromadzenia był nowicjat na Filipinach. Wtedy mogłem na własnej skórze poznać czym jest międzynarodowość, która jest jednym z podstawowych elementów naszego charyzmatu. Było to wielkie przeżycie. Mogłem na co dzień żyć z ludźmi z różnych dalekich krajów, którzy tak samo jak ja chcieli służyć Bogu i głosić miłość Najświętszych Serc. Będąc na Filipinach jeszcze raz przeczytałem książkę o św. Ojcu Damianie jego postać stała mi się jeszcze bliższa. Niektóre fragmenty jego życia i różnych myśli wydawały mi się dokładnym odwzorowaniem tego, co wtedy przeżywałem. Lata studiów filozoficzno-teologicznych były czasem głębszego poznawania tajników życia zakonnego i zgromadzenia. Dziś po 5 latach święceń kapłańskich każdego dnia weryfikuję moje powołanie. Staram się każdego dnia całe serce włożyć w to czemu się poświęciłem, a więc służbie Bogu w Zgromadzeniu. I tak jak w naszych ślubach zakonnych mówimy, że chcemy żyć i umierać w Służbie Najświętszych Serc. Tak i ja chciałbym w momencie śmierci wypowiedzieć te słowa, które powiedział św. Ojciec Damian na łożu śmierci. „O jak słodko jest umierać jako dziecko Najświętszych Serc”.