30 sierpnia 2023

Laur zwycięstwa - o zakonniku - olimpijczyku

Laur zwycięstwa – artykuł o zakonniku-olimpijczyku br. Leonie Birkholz SSCC (Sercaninie Białym)

W wielu dobrych zawodach wystąpił, dzięki olimpijskiemu medalowi przeszedł do historii, ale – co najważniejsze – ustrzegł swoją wiarę. Bieg życia zakończył w klasztorze. Od zniszczalnego złota czy srebra bardziej pragnął niewiędnącego wieńca chwały życia wiecznego.

 

Wiosła rytmicznie uderzają w taflę wody. Słychać krzyk sternika zagrzewającego do wysiłku. Z obu stron wąskiego toru regatowego w Stolen koło Amsterdamu dobiega doping kibiców.

 

Krople wody padają na spocone twarze wioślarzy. Łódź miarowo posuwa się do przodu. 250 metrów przed końcem polska reprezentacja ostatkiem sił przyspiesza. Linię mety mija dosłownie o kilka centymetrów przed belgijską osadą. Cieszą się, choć to jeszcze nie koniec zmagań. Zdobywają pierwszy w historii olimpijski medal dla polskiego wioślarstwa.

 

Tak można wyobrazić sobie jeden z wielu kadrów filmu o Leonie Birkholzu, bankierze, sportowcu, zakonniku. Film jeszcze nie powstał, lecz życie jedynego (prawdopodobnie) medalisty olimpijskiego, który został zakonnikiem, to gotowy scenariusz na trzymającą w napięciu produkcję.

 

Fakir

 

Leon miał niemieckie korzenie. Jego dziadek Bruno von Birkholz, który przyjechał na Pomorze spod Poczdamu, nie miał dobrej opinii. Lubił się zabawić i szybko stracił majątek. Nie zaskarbił sobie także przychylności ze strony społeczności niemieckiej, żeniąc się z Polką. – Jego dziadek przybył na Pomorze, żeby germanizować Polaków. Nie znał polskiego, a poznał Polkę, która nie znała niemieckiego – opowiada o. Zdzisław Świniarski, sercanin biały, popularyzator życia Leona. Bruno i Maria doczekali się siedmiu synów i trzech córek. W kolejnym pokoleniu rodzina przestała używać szlacheckiego przyimka „von”. Birkholzowie stali się Polakami.

 

Leon urodził się 7 lipca 1904 r. w Toninie koło Bydgoszczy. To z tym miastem wiążą się jego sukcesy sportowe i zawodowe. Tu skończył szkołę handlową i rozpoczął pracę bankiera, pnąc się po szczeblach kariery. Tutaj zaczął uprawiać wioślarstwo, które obrodziło deszczem medali. Pięciokrotnie stawał na najwyższym podium mistrzostw Polski, osiem razy zdobył srebro, dwa razy był trzeci. Dwukrotnie zawisł na jego piersi brązowy medal mistrzostw Europy. Najcenniejszy krążek zdobył jednak podczas IX Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Niewiele brakowało, a wróciłby do Polski nie z brązem, lecz ze srebrem. Według regulaminu powinni być pewni drugiego miejsca, jednak pozbawiona szans na podium reprezentacja Szwajcarii dopięła swego i doprowadziła do rozegrania dodatkowego wyścigu, i to ona w rezultacie otrzymała srebro. Leon Birkholz, Franciszek Bronikowski, Edmund Jankowski, Bernard Ormanowski i sternik Bolesław Drewek, zmęczeni morderczym zmaganiem z Belgami, przegrali ostatni pojedynek o 5 sekund. Mimo wszystko było to historyczne wydarzenie – brązowy medal, pierwszy spośród 19 olimpijskich medali dla polskiego wioślarstwa. Do kraju wracali jak zwycięzcy.

 

Każdy z wioślarzy miał jakiś przydomek. Byli Jachu, Biżu, Miły, Bulwa, Marynarz. Na Leona mówiono Fakir. „Opalał się szybko i mocno na czekoladowy kolor” – wspominał jego kolega od wiosła Bernard Ormanowski. Z tego względu Birkoholza często można było zobaczyć z ręcznikiem zawiązanym na głowie niczym turban. „Wysoki, a jaki postawny. Niejedna panienka poszłaby za nim, ale on chyba stronił od kobiet. Spokojny, skryty, bardzo religijny. Chodził własnymi ścieżkami. Pracował w banku jako kasjer. Proszę pana, on nigdy nie miał manka” – opowiadał B. Romanowski w reportażu napisanym przez Jana Lisa, wydanym 1984 r. w książce „Poczet polskich olimpijczyków”.

 

Leon zawodowiec

 

„Eins, zwei, drei” – Leon sprawnie liczył pieniądze, patrząc w oczy rozmówcy i palcami przesuwając kolejne banknoty. Choć Birkholz czuł się Polakiem i myślał po polsku, sztukę liczenia opanował jedynie po niemiecku. Z liczeniem właśnie związał swoją zawodową przyszłość. Był w tym skrupulatny i sumienny. Nic więc dziwnego, że szybko awansował. Tuż przed wojną zajmował w Komunalnej Kasie Oszczędności w Bydgoszczy stanowisko pierwszego kasjera z pełnomocnictwem handlowym. – Był niezwykle pracowitym człowiekiem. Utalentowany, lecz sukces zawodowy i sportowy osiągnął ciężką pracą. Powiedziałbym, że połączyła się w nim polska fantazja z niemiecką pracowitością. W Bydgoskim Towarzystwie Wioślarskim bił rekordy przepłyniętych w sezonie kilometrów. Przeciętnie zawodnik przepływał w granicach 2 tys. km, on wyrabiał 6 tysięcy – tłumaczy o. Zdzisław.

 

25 sierpnia 1939 r. został zmobilizowany i przydzielony do 15. Dywizji Piechoty. Podczas kampanii wrześniowej trafił na krótko do obozu jenieckiego w Radomiu, a po jego opuszczeniu wrócił do pracy w KKO. Choć ze względu na swoje niemieckie pochodzenie i nazwisko mógł podpisać volkslistę, nie zrobił tego – i poniósł konsekwencje. Koniec wojny zastał go jako pracownika fizycznego. Podobnie było tuż po wojnie. Objął nawet stanowisko wicedyrektora w KKO, jednak szybko je stracił, odmówiwszy zapisania się do partii. Posypała się nie tylko jego kariera zawodowa, także w życiu osobistym przeżywał wzloty oraz bolesne upadki. Swoją żonę spotkał po raz pierwszy w roku 1943. „Pracując w Bydgoszczy (…), poznałem niewiastę o nazwisku Eleonora Kulig, która uratowała mnie od aresztowania, ostrzegając przed gestapo. Między nami nawiązała się sympatia. Odtąd darzyłem ją uczuciem przyjaźni” – pisał w życiorysie skierowanym do prowincjała. Pobrali się dwa lata później. Prawdopodobnie decyzja o ślubie cywilnym podjęta została w pośpiechu, aby uratować mieszkanie rodziców Eleonory, którzy w obawie przed Rosjanami uciekli do Niemiec. Birkholz próbował potem bezskutecznie namówić żonę do zawarcia sakramentu małżeństwa. Nie tylko się nie zgodziła, lecz także wystąpiła z propozycją rozwodu. W 1953 r. przy porodzie zmarł ich syn, w tym samym czasie Eleonora była podejrzana o kolaborowanie z nazistami. W więzieniu spędziła cztery lata. W 1959 r. Birkholz ostatecznie rozwiódł się z żoną, która wyjechała do Niemiec.

 

Biała szata

 

Kaplica Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi w Sokołówce, dziś część Polanicy-Zdroju. Była późna noc, a może wczesny ranek. Wszyscy spali, tylko brat Leon klęczał i gorąco się modlił. – Można powiedzieć, że jego powołanie było spóźnione, wiedział jednak, po co wstąpił do zgromadzenia. Był człowiekiem modlitwy. W jakich intencjach się modlił, tylko on wiedział – mówi sercanin. Pewne jest, że modlił się o nawrócenie żony, wspominał o tym w życiorysie.

 

Birkholz w 1954 r. rzucił wszystko i wyjechał w… Sudety. Brzmi niemal romantycznie, jednak za decyzją tą kryły się jego osobiste dramaty. W Dusznikach-Zdroju znalazł pracę w sanatorium Szarotka. Prowadził też schronisko Pod Muflonem. 26 listopada 1957 r. tam właśnie napisał podanie do prowincjała sercanów o przyjęcie do zakonu. „Pragnienie służenia Bogu miałem już od młodości, dziwnymi jednak drogami prowadził mnie Bóg, że dopiero dzisiaj mogę je urzeczywistnić. (…) Czynię, co mi sumienie nakazuje, gdyż czuję w nim wewnętrzny głos Boży”. W życiorysie dodał: „Słowa św. Pawła, aby biec ku koronie niezniszczalnej, już od dawna nurtowały mnie”. 22 listopada 1961 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Odtąd przestał być Fakirem, stał się bratem Leonem. Cztery lata później potwierdził swoją decyzję, składając śluby wieczyste.

 

Przed wojną zamożny, nie szczędził pieniędzy na dobre ubrania. W czteropokojowym mieszkaniu miał kilka szaf z garniturami, był właścicielem wypożyczalni filmów, stać go było na kupno polskiego fiata. Niewątpliwie należał do ówczesnej elity. Przyjaźnił się z legendarnym lotnikiem Franciszkiem Żwirkiem, z którego szwagierką był ponoć nawet zaręczony. W zakonie potrzebował niewiele. – Współbracia wspominali, że nic sobie nie kupował. Ubrania zdzierał do końca, nie zwracał na to uwagi – dodaje.

 

Doświadczenie zawodowe Birkholza przydało się w zakonie. Został ekonomem. Prowadził księgowość, kwestował, pomagał ubogim, odpowiadał za zaopatrzenie. Po zakupy jeździł na motorze do Polanicy. W trakcie jednej z takich wypraw, 9 marca 1968 r., wjechał motorem pod koła pędzącej nyski. Umarł 26 kwietnia w kłodzkim szpitalu.

 

Świętych obcowanie

 

Ojciec Zdzisław zachodzi czasem na groby współbraci w Starym Wielisławiu, gdzie pochowany jest także Leon Birkholz. Modli się za nich, ale też z nimi rozmawia. Szczególną więź czuje z bratem Leonem. – Szepczę mu czasem słówko – przyznaje. Kiedy wstępował do zgromadzenia w 1973 r., postać olimpijczyka – zakonnika niespecjalnie go zainteresowała. Kiedy jednak trafił do Polanicy powtórnie sześć lat temu, zachwycił się jego historią. Dotarł do rodziny, odgrzebał stare publikacje na jego temat. Niedawno na klasztornym strychu odnalazł dyplom olimpijski, który poddał renowacji. Taki dokument jest prawdziwym rarytasem. – Chociaż nie znałem brata Leona, jestem przekonany, że coś nas łączy. Mam wrażenie, jakby mówił do mnie: „Pokaż mnie ludziom”. Dla mnie jego historia nie jest tylko wartością dla zgromadzenia, przede wszystkim może być fascynująca dla młodych ludzi. To historia człowieka, który do końca poszukiwał sensu życia – tłumaczy zakonnik. Dzięki staraniom o. Zdzisława kilka lat temu na grobie brata Leona została umieszczona ufundowana przez Polski Komitet Olimpijski plakietka PKOl Pro Memoria. Od wielu lat marzy też o zorganizowaniu górskiego biegu im. Leona Birkholza. Zaczynałby się w Dusznikach-Zdroju, gdzie br. Leon przez kilka lat pracował, a kończył w Polanicy, w miejscu, w którym spędził ostatnie lata i zdobył to, czego całe życie pragnął.

 

Powyższy artykuł napisał: KAMIL GĄSZOWSKI, a ukazał się w: Gość Świdnicki 1/2022

W najbliższą niedzielę 3 września o godz. 12.30 wystartuje bieg górski wokół klasztoru Christus Rex, w którym żył br. Leon Birkholz ku czci Jego osoby - zapraszamy serdecznie - Sercanie Biali

 

Nowe galerie

więcej zdjęć

Kontakt

57-320 Polanica Zdrój - Sokołówka ul. Reymonta 1
+48 787 650 505

© 2015 Klasztor Chrystusa Króla

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
143 0.053154945373535